Obserwatorzy

niedziela, 22 listopada 2015

Stron pięć

Tak sobie ostatnio przemyślałam, dlaczego właściwie tak długo na swojego bloga nie zaglądałam i stwierdziłam, że musiałam chyba odpocząć od wszystkiego.
Raz na jakiś czas tak mam, że najchętniej to bym się znalazła na jakiejś bezludnej wyspie z książką, igłą, nitką i kawałkiem materiału.
Niestety mieszkanie z babcią nie ułatwia życia mojej pasji robótkowej, a co za tym idzie pokazaywania tutaj części lub już gotowych prac.
Tak myślę, że to chyba starośc wychodzi z mojej babciuni i kiedyś była inna.
Teraz to albo słyszę, że bez przerwy siedzę w domu i coś dłubię, a ona w moim wieku to się bawiła, a jak tylko chcę gdzieś wyjechać na 2-3 dni do znajomych, to mówi, że mnie nigdy nie ma domu.
Sama więc sobie zaprzecza, ale i tak ją kocham, bo to w końcu moja babcia.

Dojdźmy jednak do sedna dzisiejszego wpisu, a mianowice tygryska.
Oj bardzo długo leżał mój kotek nietknięty w szufladzie, ale w końcu powróciła mi wena i na krzyżyki.
To już prawie rok, jak zaczęłam go wyszywać, a skończyłam dopiero 5 stron, ale wierzę, że uda mi się dotrwać do końca.
Teraz już wiem, że przy przerabianiu obrazka na schemat wybrałam zbyt małą ilośc kolorów, bo tylko 24, w związku z tym nie wygląda on do końca tak, jak powinien, Ja jednak jestem i tak dumna z siebie, gdyż to moja druga praca krzyżykowa, a pierwsza jeśli chodzi o kanwę bez nadruku.

Tak było ostatnio:



A tak jest na chwilę obecną:






środa, 18 listopada 2015

Diamenciki

To, że długo mnie nie było, nie znaczy, że nie zaglądałam do Waszych blogów.
Na jednym z nich (przepraszam, że nie pamiętam, na którym, ale dawno to bylo) zauważyłam, iż jedna z Was zajęła się diamond painting.
Spodobał mi się efekt, więc po dlugich rozmyślaniach, czytaniu i oglądaniu na youtube filmików skusiłam się i ja.
Moje wrażenia są jak najbardziej pozytywne.
Przede wszystkim obrazek powstaje dużo szybciej, niż np w krzyżykach, a efekt dla mnie jest zadowalający.
Oczywiście nie każdemu przypada ta technika do gustu, ponieważ nie ma to nic wspólnego z iglą i nitką, po drugie to w zasadzie takie puzzle, gdzie wszystko jest rozpisane.
Ja jednak bardzo polubiłam układać obrazki z tych malutkich diamencików.
Na początek był koń- ciężka przeprawa, zwłaszcza, że układałam go u męża za ganicą i miałam tylko 2 tygodnie na to, ale się udało:)
Teraz wisi już wsadzony w antyramę i dumnie zdobi pustą ścianę w pokoju mego lubego.

Na zdjęciach jeszcze wersja "robocza" wisząca na gwoździu na ścianie :)






piątek, 13 listopada 2015

Powrót

Po dłuższej przerwie stwierdziłam, że powrócę do pisania bloga.
Szkoda tłumaczeń, że nie miałam czasu, po prostu nie miałam weny na pisanie, a co za tym idzie niewiele się u mnie działo robótkowo.
Coś tam powstało, ale kiedyś byłam bardziej systematyczna i jednotematyczna tzn, że jak coś zaczęłam to skończyłam. Niestety teraz mam mnóstwo rzeczy pozaczynanych i prawie żadnej skończonej, ale wierzę w to, że prędzej czy później uda mi się dojść do końca.

W ramach jednak odpoczynku, bo teraz wróciłam do krzyżyka, postanowiłam dzisiaj pojechać do lasu. Co prawda grzybów jadalnych nie znalazłam, ale postanowiłam poszlaeć z telefonem i porobić kilka zdjęć, żeby tak całkiem nie chodzić bez celu :)