Hej dziewczęta.
Dzisiaj króciutko, bo zmykam na obiad i jeszcze dużo zajęć później przede mną...
Najważniejsze, że chyba wróciła mi wena, bo zaczęłam coś tam sobie dziergać:)
A dziś chciałam Wam pokazać przeleżałą w szafie przez pół roku, z powodu braku chęci wycięcia materiału pod przęsełkami serwetę o wymiarach 92x92cm. Jest to jak dotąd największa rzecz jaką udało mi się wyszyć, zajęła mi ok 3 miesięcy z małymi przerwami i pochłonęła (niestety to jest minus richelieu) aż ok 25 mulinek.
I tak jak uwielbiam wkłuwać igłę z jednej strony i wyciągać ją z drugie i tak bez końca- tak nienawidzę później wycinania wszelkiego zbędnego materiału...
Jak już wspomniałam dziś krótko więc pokazuję zdjątka i uciekam:)
Ależ piękna i misterna praca!
OdpowiedzUsuńDziękuję za wizytę u mnie, zapraszam częściej :))
Cieszę się że zawitałaś do mnie :), oj i tak bardzo lubię " kolorowe richelieu", uważam podobnie jak Ty, że kolorowy richelieu jest o wiele piękniejszy od tego białego :)
OdpowiedzUsuńPiękny wzór, bardzo pracochłonny - rzeczywiście, w hafcie Richelieu jedna część pracy to haftowanie, a chyba drugie tyle czasu zajmuje wycinanie?
OdpowiedzUsuńWycinanie nie zajmuje aż tyle czasu co haftowane, ale musi być bardzo precyzyjne i dlatego go nie lubie:
UsuńCudowne prace :) Twoje hafty są piękne i bardzo wypracowane, jestem pod ich ogromnym wrażeniem, gratuluję talentu. Pozdrawiam serdecznie ;)))
OdpowiedzUsuńPiękna serwetka!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i serdecznie pozdrawiam:))
Piękna praca :) Dobrze że wyjęłaś ją z szafy i dokończyłaś bo teraz może cieszyć oczy wielu osób :) Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńPiękna i kosztowała sporo pracy, podziwiam!
OdpowiedzUsuń