Hej dziewczęta.
Dzisiaj króciutko, bo zmykam na obiad i jeszcze dużo zajęć później przede mną...
Najważniejsze, że chyba wróciła mi wena, bo zaczęłam coś tam sobie dziergać:)
A dziś chciałam Wam pokazać przeleżałą w szafie przez pół roku, z powodu braku chęci wycięcia materiału pod przęsełkami serwetę o wymiarach 92x92cm. Jest to jak dotąd największa rzecz jaką udało mi się wyszyć, zajęła mi ok 3 miesięcy z małymi przerwami i pochłonęła (niestety to jest minus richelieu) aż ok 25 mulinek.
I tak jak uwielbiam wkłuwać igłę z jednej strony i wyciągać ją z drugie i tak bez końca- tak nienawidzę później wycinania wszelkiego zbędnego materiału...
Jak już wspomniałam dziś krótko więc pokazuję zdjątka i uciekam:)
Obserwatorzy
piątek, 3 stycznia 2014
wtorek, 31 grudnia 2013
Nowy Rok
Kochane mija stary rok (na szczęście), mam nadzieję, że Nowy okaże się lepszy, chociaż w sumie, żeby nie był gorsze od tego:)
Szampańskiej zabawy bez jutrzejszego bólu głowy:)
Szampańskiej zabawy bez jutrzejszego bólu głowy:)
poniedziałek, 30 grudnia 2013
Czerń i purpura
Hej dziewczyny.
Co robicie jak skończy Wam się wena na robótkowe szaleństwo??
Bo mi się właśnie chyba skończyła:( Teraz jakoś więcej czytam, a kompletnie nie mam ochoty wziąć do ręki robótki, pomimo tego, że jakieś tam na mnie czekają i pomysłów też mam sporo...
Ostatnio w moje ręce wpadła (zakupiona przez mojego kochanego męża) książka Wojciecha Dutki "Czerń i purpura". Rewelacyjna powieść oparta na faktach o miłości SS-mana do Żydówki. Książka godna polecenia, aczkolwiek dość ciężko dostępna, przynajmniej we Wrocławiu.
Oficjalny opis książki:
"Słowacja, 1939. Urząd prezydenta zależnej od Niemiec Republiki Słowackiej obejmuje katolicki ksiądz Jozef Tiso, faszysta, gorliwy współpracownik Hitlera. Latem tego samego roku Milena Zinger, piękna, uzdolniona muzycznie dziewczyna, wywodząca się z szanowanej żydowskiej rodziny prawniczej, zostaje studentką konserwatorium w Bratysławie. Jej beztroskie życie, upływające na niewinnych flirtach i nauce, przerywa wybuch II wojny światowej. Zingerowie momentalnie stają się obywatelami drugiej kategorii, muszą walczyć o przetrwanie. Milena podejmuje pracę w nocnym kabarecie, gdzie na jej talencie wokalnym poznaje się wielbicielka muzyki i piękna – zmysłowa Luna Morgenstern. W 1942 roku obie kobiety trafiają jako więźniarki do Oświęcimia. Austria, 1939. Franz Weimert, kilkunastoletni ministrant oddany Kościołowi i rodzinie, ulega wpływom nazistowskiej ideologii. Z własnej woli wstępuje do Hitlerjugend. Po śmierci brata – żołnierza poległego podczas walk o Warszawę – zgłasza się ochotniczo do SS. Szybko przestaje odróżniać dobro od zła: godzi się nawet wykonać wyrok śmierci na najbliższym przyjacielu, który odmówił wykonania zbrodniczego rozkazu. Po przeszkoleniu wojskowym zostaje wcielony do Einsatzgruppen B i wysłany na front wschodni. Wiosną 1942 roku, mając jako alternatywę uczestnictwo w oblężeniu Leningradu, wybiera służbę w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Losy Mileny i Franza – Żydówki oraz austriackiego faszysty – przetną się w najmniej spodziewany sposób. Przerażona, przeraźliwie osamotniona, skazana na powolną śmierć dziewczyna, która znalazła się w pierwszym kobiecym transporcie do Oświęcimia, chce za wszelką cenę przeżyć piekło niemieckiego obozu zagłady. I los daje jej szansę: ma zaśpiewać na suto zakrapianych urodzinach swego wroga – młodego esesmana, który na jej oczach z zimną krwią zamordował bezbronnego więźnia. Poruszony śpiewem Mileny Franz zaczyna się nią interesować. Tak zrodzi się jedna z najbardziej poruszających i niezwykłych historii miłosnych czasów Holocaustu."
Co robicie jak skończy Wam się wena na robótkowe szaleństwo??
Bo mi się właśnie chyba skończyła:( Teraz jakoś więcej czytam, a kompletnie nie mam ochoty wziąć do ręki robótki, pomimo tego, że jakieś tam na mnie czekają i pomysłów też mam sporo...
Ostatnio w moje ręce wpadła (zakupiona przez mojego kochanego męża) książka Wojciecha Dutki "Czerń i purpura". Rewelacyjna powieść oparta na faktach o miłości SS-mana do Żydówki. Książka godna polecenia, aczkolwiek dość ciężko dostępna, przynajmniej we Wrocławiu.
Oficjalny opis książki:
"Słowacja, 1939. Urząd prezydenta zależnej od Niemiec Republiki Słowackiej obejmuje katolicki ksiądz Jozef Tiso, faszysta, gorliwy współpracownik Hitlera. Latem tego samego roku Milena Zinger, piękna, uzdolniona muzycznie dziewczyna, wywodząca się z szanowanej żydowskiej rodziny prawniczej, zostaje studentką konserwatorium w Bratysławie. Jej beztroskie życie, upływające na niewinnych flirtach i nauce, przerywa wybuch II wojny światowej. Zingerowie momentalnie stają się obywatelami drugiej kategorii, muszą walczyć o przetrwanie. Milena podejmuje pracę w nocnym kabarecie, gdzie na jej talencie wokalnym poznaje się wielbicielka muzyki i piękna – zmysłowa Luna Morgenstern. W 1942 roku obie kobiety trafiają jako więźniarki do Oświęcimia. Austria, 1939. Franz Weimert, kilkunastoletni ministrant oddany Kościołowi i rodzinie, ulega wpływom nazistowskiej ideologii. Z własnej woli wstępuje do Hitlerjugend. Po śmierci brata – żołnierza poległego podczas walk o Warszawę – zgłasza się ochotniczo do SS. Szybko przestaje odróżniać dobro od zła: godzi się nawet wykonać wyrok śmierci na najbliższym przyjacielu, który odmówił wykonania zbrodniczego rozkazu. Po przeszkoleniu wojskowym zostaje wcielony do Einsatzgruppen B i wysłany na front wschodni. Wiosną 1942 roku, mając jako alternatywę uczestnictwo w oblężeniu Leningradu, wybiera służbę w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Losy Mileny i Franza – Żydówki oraz austriackiego faszysty – przetną się w najmniej spodziewany sposób. Przerażona, przeraźliwie osamotniona, skazana na powolną śmierć dziewczyna, która znalazła się w pierwszym kobiecym transporcie do Oświęcimia, chce za wszelką cenę przeżyć piekło niemieckiego obozu zagłady. I los daje jej szansę: ma zaśpiewać na suto zakrapianych urodzinach swego wroga – młodego esesmana, który na jej oczach z zimną krwią zamordował bezbronnego więźnia. Poruszony śpiewem Mileny Franz zaczyna się nią interesować. Tak zrodzi się jedna z najbardziej poruszających i niezwykłych historii miłosnych czasów Holocaustu."
piątek, 27 grudnia 2013
w końcu:)
Cześć Dziewczyny.
Nie wiem, jak u Was minęły święta, bo u mnie niestety nie najlepiej. Wiecznie kłótnie i gdybym wiedziała, że tak to będzie wyglądać wolałabym spędzać je sama...
No, ale przynajmniej miałam czas na zdjęcia moich wyszywanek.
Dziś chcę Wam pokazać okrągłą serwetę, której początki pokazywałam już na łamach moje bloga.
Teraz jest skończona, wykończona koronką, wyprana, wykrochmalona i wyprasowana:)
A oto i ona:
Dziękuję za wszystkie pozostawione komentarze, zwłaszcza te krytyczne:)
Nie wiem, jak u Was minęły święta, bo u mnie niestety nie najlepiej. Wiecznie kłótnie i gdybym wiedziała, że tak to będzie wyglądać wolałabym spędzać je sama...
No, ale przynajmniej miałam czas na zdjęcia moich wyszywanek.
Dziś chcę Wam pokazać okrągłą serwetę, której początki pokazywałam już na łamach moje bloga.
Teraz jest skończona, wykończona koronką, wyprana, wykrochmalona i wyprasowana:)
A oto i ona:
Dziękuję za wszystkie pozostawione komentarze, zwłaszcza te krytyczne:)
piątek, 20 grudnia 2013
serwetka na szydełku
Cześć Dziewczyny.
Dziś kolejna serwetka zrobiona przeze mnie na szydełku:)
Zaczęło mi się to na tyle podobać, że odstawiłam moje wyszywanki na bok...
Może to dobrze, może nie, ale w końcu mam uznanie w oczach babci, a to bezcenne, bo jej strasznie ciężko dogodzić :)
Serwetka ma ok 40-45cm średnicy, zajęła mi 2 dni i jest zrobiona z białego kordonka.
Wzór zaczerpnięty z czasopisma "Diana robótki" nr 6/2013.
Dziś kolejna serwetka zrobiona przeze mnie na szydełku:)
Zaczęło mi się to na tyle podobać, że odstawiłam moje wyszywanki na bok...
Może to dobrze, może nie, ale w końcu mam uznanie w oczach babci, a to bezcenne, bo jej strasznie ciężko dogodzić :)
Serwetka ma ok 40-45cm średnicy, zajęła mi 2 dni i jest zrobiona z białego kordonka.
Wzór zaczerpnięty z czasopisma "Diana robótki" nr 6/2013.
czwartek, 19 grudnia 2013
szydełkowo c.d.
Witajcie kochane kobietki.
Święta za pasem i jak to ja o tej porze roku, oczywiście musiałam się rozchorować.
Leżałam kilka dni w łóżku i leczyłam się domowymi sposobami, bo oczywiście pójście do lekarza to dla mnie ostateczna ostateczność:)
Dodatkowo przygnębia mnie problem z pracą, a raczej z jej brakiem i tak jak to zwykle w moim przypadku bywa uciekłam do świata książek- romansideł, gdzie wszystko nawet jeśli nie jest piękne i cudowne od początku, to zawsze dobrze się kończy.
No i tak się zaczytałam, że nie miałam czasu ani zbytniej ochoty na moje wyszywanki.
Jednak, żeby nie było, że już całkiem nic robię- powstała mini malutka serwetka zrobiona na szydełku cieniowanym kordonkiem Ariadny.
Święta za pasem i jak to ja o tej porze roku, oczywiście musiałam się rozchorować.
Leżałam kilka dni w łóżku i leczyłam się domowymi sposobami, bo oczywiście pójście do lekarza to dla mnie ostateczna ostateczność:)
Dodatkowo przygnębia mnie problem z pracą, a raczej z jej brakiem i tak jak to zwykle w moim przypadku bywa uciekłam do świata książek- romansideł, gdzie wszystko nawet jeśli nie jest piękne i cudowne od początku, to zawsze dobrze się kończy.
No i tak się zaczytałam, że nie miałam czasu ani zbytniej ochoty na moje wyszywanki.
Jednak, żeby nie było, że już całkiem nic robię- powstała mini malutka serwetka zrobiona na szydełku cieniowanym kordonkiem Ariadny.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wszystkie komentarze:)
poniedziałek, 9 grudnia 2013
Pierwsza z większych
Cześć Dziewczyny.
Kilka lat temu- jakieś 6-7, gdy dopiero zaczynałam tak na poważnie wyszywać, zrobiłam niewielki bieżnik.
Swoją drogą zajął mi on strasznie dużo czasu, bo prawie rok, oczywiście z dłuższymi przerwami.
Wzór został zaczerpnięty z jakiś starych wzorów mojej mamy, które już nawet nie wiem, gdzie są.
Dziś wpis króciutki, gdyż moja kochana babcia zażyczyła sobie komplet 6-ciu w ogóle nieużytkowych serwetek w kształcie gwiazdek (3 wzory po dwie serwetki, każdy wzór w innym kolorze).
Powiem Wam jednak szczerze, że odkąd zrobiłam pierwszą szydełkową serwetkę, cały czas chodzą mi różne inne wzory po głowie i nie bardzo mogę skupić się na moim Richelieu... No cóż, ale jak babcia sobie życzy to wnuczka robi:)
A oto bieżnik:
Kilka lat temu- jakieś 6-7, gdy dopiero zaczynałam tak na poważnie wyszywać, zrobiłam niewielki bieżnik.
Swoją drogą zajął mi on strasznie dużo czasu, bo prawie rok, oczywiście z dłuższymi przerwami.
Wzór został zaczerpnięty z jakiś starych wzorów mojej mamy, które już nawet nie wiem, gdzie są.
Dziś wpis króciutki, gdyż moja kochana babcia zażyczyła sobie komplet 6-ciu w ogóle nieużytkowych serwetek w kształcie gwiazdek (3 wzory po dwie serwetki, każdy wzór w innym kolorze).
Powiem Wam jednak szczerze, że odkąd zrobiłam pierwszą szydełkową serwetkę, cały czas chodzą mi różne inne wzory po głowie i nie bardzo mogę skupić się na moim Richelieu... No cóż, ale jak babcia sobie życzy to wnuczka robi:)
A oto bieżnik:
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)